Recent Posts

Asddfsddgfsdasdhsadhgashg

niedziela, 4 listopada 2012

Są takie chwile w życiu blogerki kiedy słowa to za mało:




Plan B

środa, 19 września 2012

Z cyklu: dlaczego kocham nowe kino argentyńskie:

 



Gejowska-niegejowska komedia romantyczna? Urocze. Kupuję.

Nadrabiam

wtorek, 21 sierpnia 2012

Skłamałabym pisząc, że nie miałam czasu pisać bo byłam na wakacjach czy też o zgrozo byłam zajęta pracą. Nie, nic z tych rzeczy. Najzwyczajniej w świecie miałam gdzieś blogowanie, co prawda kołatały mi się jakieś pomysły na notki, ale albo lepiej ode mnie napisała to Ewa, albo tematy nie były na tyle ważne, abym się zmotywowała. Czy to znaczy, że teraz mam motywację? Nie, ale znów czuję nieznośną potrzebę dzielenia się swoimi żalowymi wypocinami.


Coś mnie ominęło? Pussy Riot - walczyłam dzielnie pod rosyjską ambasadą, nawet opisałam swoje wrażenia tutaj, więc nie ma potrzeby mielenia tego samego dwa razy.

Poza tym związki partnerskie, poseł Żalek i Robert Biedroń. To, że nie jestem fanką działalności Biedronia wie każdy kto zagląda na mojego blogaska, nie raz pisałam, że to zwyczajny idiota (tak w skrócie), zresztą świetnie wszystkie moje odczucia związane z tym panem opisano na homikach. Oczywiście zaraz podniosło się larum - jacy to niektórzy są przeczuleni na punkcie własnego wizerunku. Tylko, że to nie jest żadne przeczulenie, a zdrowy rozsądek.
Polska jest krajem niechętnie nastawionym do homoseksualistów (eufemizm), swoje opinie formułuje na podstawie zachowań znanych gejów/lesbijek (tj. tej garstki działaczy i ludzi związanych szowbizem i modą), czy naprawdę ostatnie czego potrzebujemy to skojarzeń kimś takim. Dla większości hetero Polski, Biedroń = geje. Oczywiście największe znaczenie ma fakt, że Biedroń jest posłem. I tutaj jako posła również obowiązują go pewne normy zachowań. Co innego, gdyby Biedroń nie wywindował się do sejmu jako gej, tylko jak np. przedsiębiorca. Tak, oczywista oczywistość nie moglibyśmy mieć do niego pretensji. Jednak skoro sam uważa się, że Pierwszego Geja III RP, mamy prawo żądać, aby zachowywał się godnie. Proste.

Young & Wild

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Wciąż tkwię w rozrywce. Nie wiem czy to za sprawą coraz częstszych i coraz bardziej obsesyjnych wizyt na lipshitblogu, czy też starzeję się i nie mam siły dalej walczyć. Ewentualnie po prostu sytuacja w Polsce najzwyczajniej mnie nudzi. Tak, to chyba to. Ileż można pisać o idiotyzmach Terlikowskiego. Ostatnio coś bredził, że nie ma czystych lesbijek. Na szczęście są inne blogaski, więc zamiast skupiać się na tym paranoiku mogę skupić się na tym co tak naprawdę mnie interesuję czyli na lesbodramach.

Joven y alocada:


TRAILER YOUNG & WILD from Fabula on Vimeo.

Nagrodzony na Sundance (najlepszy scenariusz zagraniczny). Trochę hipstersko. Trochę lesbijsko. Mało chilijsko tj. film wpisuje się w tę fantastyczną  falę nowego kina latynoskiego. Stylistyką przypomina mi argentyńskie Medianeras (które również był0 dla mnie bardziej amerykańskie niż latynoskie). Kino południowoamerykańskie uwielbiam i staram się być na bieżąco, także kwestią czasu było kiedy ten film wpadnie w moje nieheteroseksualne łapska. Niestety stało się to nie na żadnym filmowym festiwalu, na których się lansuję i zgrywam egzaltowaną kinomankę, a na jakiejś branżowej hiszpańskojęzycznej stronie, w związku z czym szlag mnie jasny trafia, gdyż filmu w necie po prostu nie ma. Co jak co, ale googlować to ja umiem.  Pozostaje mi czekać na WFF czy też Festiwal ALE KINO, tudzież liczyć na szczodrość kinomanów czytaj piracenie (kwestia czasu), czy też wspaniałomyślność polskich dystrybutorów czytaj GUTEK FILM (na świętego nigdy).


Happy endy są nudne

piątek, 22 czerwca 2012

Zawsze płacze i jęczę jak bohaterki jakiejś lesbodramy nie są razem. Jestem na tyle żałosna, aby płakać nad brakiem szczęśliwego zakończenia w niemieckich soap operach (wiem, żenua). Teraz mam czego chciałam i co? Ano nic. Czuję się dziwnie.

 

 
Lesbodrama prima sort mogłoby się zdawać - wszak to BBC. Jednak coś tu  nie gra. Coś nie pasuje. Może to dlatego, że nie lubię Scodelario. Może dlatego, że od sceny na korytarzu, (kiedy to bohaterki patrzą się na siebie rozmarzonym wzorkiem, a w tle śpiewa Eva Cassidy) wszystko staje się tak nierealne i cukierkowe, że aż bolą zęby? A może dlatego, że nie było porządnych momentów tylko same nudne przytulanie i trzymanie się za rączki? Wiem, jestem okropna, ale to moja najukochańsza fantazja, mój najukochańszy fetysz, a tutaj pokazane jest to tak niewinnie, słodko i uroczo.  Co za tym idzie odziera to moja fantazję z erotyki. Pozostaje sama fantazja. Ale fantazja na temat czego? Miłości? Nie ma bólu, więc co to za miłość. Sam dramat za mało dramatyczny, żeby w pełni docenić szczęście. Spacery po plaży o zachodzie słońca? Strasznie kiczowate I niestety nie jest kicz zamierzony, także żaden tam kamp, który uwielbiam tylko zwykłe romansiłdo.

Tyle literków na temat 1 odcinka miniserialu, a wszystko można było zawrzeć w zdaniu (a raczej równoważniku zdania): brak cycków!

Jaki kraj taka Lejdi Gaga

piątek, 1 czerwca 2012

Cóż za złośliwość losu...Zawsze kiedy wydaje mi się, że gorzej być nie może, życie wali mnie po głowie - Helloł Polak potrafi!

Wydawać by się mogło, że tegoroczna Parada będzie trzymać poziom poprzednich: nijakość i bylejakość przeplatana żenadą w postaci plakatu czy hasła promującego ową Paradę. Wpadki plakatowej w tym roku nie będzie - plakatu brak (prawda jakież to cudownie proste?).

Niestety faceta przebranego za babę (och, jestem taka niedelikatna) zamiast na plakacie będziemy mogli podziwiać na żywo. Koncert dla kłirowej gawędzi da domorosła ikona gejów tadatadaadaam - Doda.

Smutne to, ale i znamienne. Doda jest idealnym symbolem polskich parad równości: żałosne polaczkowe ciągoty do naśladowania Zachodu/
O ile za Lady Gagą nie przepadam (jak i nazywanie ją ikoną uważam za delikatnie mówiąc nadużycie), tak jej występy na Gay Pride są jak najbardziej na miejscu.

A u nas? Po pierwsze powtarzam po raz enty: patrząc na naszą nieciekawą sytuację w Polsce, nie mamy czego świętować, ani celebrować. Doda jako upadająca gwiazdka jeszcze bardziej podkreśli tę beznadzieję. Nie wspominając już o tym, iż jej obleśne wygibasy na tle penisów i innych takich będą wspaniale współgrały z hasłami MNW. Z niecierpliwością czekam na foto tego kurwiszona na tle haseł nawołujących do legalizacji związków partnerskich. Makabreska.

Swoją drogą może to już jest ten szczyt żenady i dno dna, i teraz może być już tylko lepiej?



Lipshit

sobota, 10 marca 2012

Z cyklu: dziwne wyznania o jeszcze dziwniejszej porze.

Zdarzyło Wam się kiedyś zakochać w blogasku? Mnie się zdarzyło. No dobra ciągle się w kimś zakochuję, ciągle jestem kimś zauroczona. Panią w Pull and Bear, panią z serialu, panią z filmu, panią z radia. Et cetera et cetera. Tyle, że teraz jestem zauroczona blogiem, więc to chyba trochę co innego? A może nie? A może to jest co zwykle? Może jestem zauroczona Autorką? Wszystko jedno.

Nie wiem jak trafiłam na ten blogasek, ale bardzo późno w nocy trafiam na bardzo różne strony. Bardziej nurtuje mnie dlaczego do cholery odkryłam go dopiero teraz? To znaczy przeglądałam go tak od niechcenia od paru miesięcy. Nic nie zapowiadało katastrofy. A może to jest jak z miłością? Gapisz się miesiącami, ba nawet latami na jakąś osobę, a potem bach jesteś zakochana! 

Faktem jest, że teraz siedzę przyklejona do bloga, czytam, czytam i naczytać się nie mogę. Muszę się hamować przed spamowaniem swoimi komentarzami notek sprzed 2 lat.

Zanurzam się w tym cudownym języku. Tych historyjkach, fikcjach nie-fikcjach, wszystkich neurozach, fascynacjach i fetyszach Autorki. Czasem zachwycam się słówkami takimi jak zmyślne dziewczęta, czasem krew mnie zalewa jak czytam te pieprzone angielskie wtrącenia. Czasem żałuję, że jestem taką fetyszystką słowa...

A co oprócz języka mnie oczarowało? Pewnie poczucie humoru. Tak rzadkie we współczesnej polskiej literaturze, polskiej publicystyce, w polskich mediach, a w kłirowych środowiskach już zupełnie go brak.

Zero smęcenia. Zero tej całej pieprzonej branży. Zero spinania się. Zero jakiejkolwiek misji, Zero poczucia obowiązku (muszę być dobrą branżową lesbą walczącą ze stereotypami). Zero tych wszystkich szufladek i etykietek, które tak mocno uwierają. Pani Autorka jest niehetero tyle mi starczy.

Oczywiście nie odrzucam branży całkowicie, wiem ile homo-aktywiści (w dobrym tego słowa znaczeniu) robią dobrego. Poświęcają swój czas, aby nam żyło się lepiej. To wszystko ważne, ale czasem człowiek potrzebuje jakiejś odskoczni od tej szarej tęczowej rzeczywistości. Odskoczni od tej ciągłej walki.

No i te softpornoopowiadanka są takie urocze.

Zmiany. Zmiany. Zmiany.

środa, 15 lutego 2012

Jeszcze niedawno narzekałam na twórców Glee, beształam ich za to jak traktują lesbijską parę (w sumie do tej pory nie wiadomo nawet było czy parę), ale po wczorajszym walentynkowym odcinku wszystko się zmieniło. Na szczęście na lepsze. W ogóle mam wrażenie, że nie tylko Glee, ale w ogóle amerykańska telewizja ostatnio się zmienia.

W dwóch bardzo popularnych serialach dla nastolatków mamy ładne (tak to ważne) lesbijki. Te drugi serial to Pretty Little Liars, o którym zdarzyło mi się pisać wcześniej. Sceny są dużo odważniejsze, pocałunków było mnóstwo - ale skoro reżyserka jest lesbijką to nie ma się co dziwić. A ostatnio mieliśmy to:

I coś takiego:

No cóż przy czymś takim pocałunek Santany i Brittany może wydawać się trochę biedny. No i to czekanie 2 sezony (słownie DWA) na jeden pocałunek to wielki wielki szejm dla scenarzystów, zwłaszcza, że Glee jest rzekomo tak gay-friendly. No, ale chyba to oczekiwanie sprawiło, że odcinek walentynkowy był tak cudowny. Mnóstwo małych birttanowych momentów w tle (wreszcie nie mieliśmy wątpliwości, że są parą, a jakby ktoś jednak miał Santana powtórzyła głośno dwa razy, że Brittany jest jej dziewczyna DZIEWCZYNĄ), a w finale pocałunek z krwi i kości. Och i ach.  A żeby finał odcinka był jeszcze bardziej gay mieliśmy też gejowską parę - Kurta i Blaina. Da się? Da! Love is love.

 

P.S. Nie tylko amerykańska telewizja zmienia się na lepsze. Ostatnio widzę co raz więcej gejów w polskich serialach. Jako, że na zaprzyjaźnionych gejowskich blogaskach cisza postaram się opisać to zjawisko w następnej notce.  

Rzygam

niedziela, 29 stycznia 2012

Sztuka prowadzenie bloga polega między innymi na tym, aby jak najszybciej skomentować bieżące wydarzania. Niestety średnio mam teraz czas na blogaska, ale co zrobić? Za parę tygodnie nie będzie po prostu sensu odgrzewać starych kotletów, choć sprawa o której piszę będzie niestety chyba wiecznie aktualna.

Tytuł może i mało zachęcający do lektury. Jednak został świadomie wybrany. Słowo wymiotuję nie określa w pełni tego co czuję jak czytam o tak zwanych organizacjach LGBTQ. Parę ich mam w Polsce, średnio kojarzę nazwy, nazwiska et cetera, a to już świadczy o tym, że coś jest nie tak. O ile ja staram się być na bieżąco z wszelkimi niusami branżowymi, w miarę możliwości czytam  kłirowe blogaski w tym te najbardziej popularne Trzyczęściowego i Abiekta. Niestety słabo ogarniam. A co dopiero ma powiedzieć ktoś kto po prostu nie śledzi tak zwanej branży.

Organizacji walczących o prawa osób homoseksualnych (i nie tylko) jak już napisałam jest kilka. Z pamięci wymienię KPH,  Trans-Fuzję kołata mi się jeszczeparę innych stowarzyszeń, fundacji, ale Chiny Ludowe ich nie wymienię. Z prostej przyczyny - nie pamiętam. (Oczywiście jest Miłość nie wklucza, ale mam na myśli organizacje, a nie konkretne akcje)

I tu pojawia się problem. Organizacje są i nic z tego nie wynika. Jak na ilość wszelkiego rodzaju fundacji-sracji to efekty są mizerne. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że są tam ludzie, którzy mówiąc kolokwialnie - chcą dobrze. Tylko czasem mam wrażenie, że tych panów z organizacji  (pań jakoś nie widzę) jest więcej niż samych członków. Często mam  też wrażenie i nie tylko ja, że większość z tych osób chce się po prostu wypromować, a nie walczyć o jakąś wyższą sprawę.

Może to niezbyt eleganckie wymieniać z imienia i nazwiska, ale w sumie czemu nie? W końcu Robert Biedroń jako domorosły rzecznik osób homoseksualnych w Polsce jest osobą publiczną. Jak cieszę się, że gej dostał się do sejmu RP tak żałuję, że jest to właśnie Robert Biedroń. Oczywiście gdybym cieszyła się z rzeczy małych i doceniała każdy maleńki kroczek w kierunku normalizacji sytuacji osób homoseksualnych w Polsce, pewnie bym się cieszyła. Jednak się nie cieszę. Jestem jeczybułą, nie zadowala mnie byle co. O ile bardzo współczułam mu z sytuacją poniżej pasa czyli chamskim rechotem w czasie jego wystąpienia to sytuacja z konwentem seniorów sprawiła, że przeszły mi wszelkie ludzkie uczucia do jego osoby. Niestety potwierdziło się moje zdanie o R.B. A mianowicie jest to kompletnie niekompetentna osoba. Koniec kropka. Pomijając już fakt - co on u licha robił na studiach?, to  po co człowieku pchasz się do sejmu? Rozumiem, że kasa i w tiwi człowieka pokazują i w ogóle git majonez, ale z czym do ludzi?

Niestety homoseksualizm w Polsce ma twarz Biedronia. Nie twierdzę oczywiście, że nie zrobił nic dobrego, ale mam wrażenie, że 3/4 czasu zajmuje się promowaniem siebie, a jedyne co ma do powiedzenia o naszych sprawach to stek banałów.

Kolejna szara eminencja branży Krystian Legierski. Muszę przyznać szczerze, że sprawia on wrażenie dużo bardziej ogarniętego człowieka niż R.B. Tylko co z tego? Nic, zupełnie nic.

Niby są ludzie, niby są organizacje, a kiedy przychodzi co do czego i tu UWAGA clue całego mojego wywodu : mamy taką sytuację jak podczas feralnej sprawy z kozą w Rzepie.
Wyrok zapadł, pisze o tym Abiekt, klik. Była Nasza Sprawa 2. Dlaczego o tym było tak cicho? W meanstreamowych mediach w ogóle nie było o tym słychać! Dlaczego Biedroń i inni geje, którzy mieli szczęście przebić się de mainstreamu mają to głęboko w dupie? Owszem o ile pamiętam R. B.wypowiadał się na ten temat, ale to zdecydowanie za mało.

Z tego co czytam to wiele osób w ogóle poddawało w wątpliwość skarżenie Rzepy. W porządku też jestem zwolenniczką wolnego słowa, ba  w ogóle wolności. Tylko czy wolność polega na tym, że każdy robi co chce? Róbta co chceta? Obrażajmy się nawzajem przecież każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie. Ciekawe tylko dlaczego kiedy katolicy są obrażani (?)  to od razu pojawia się jazgot? Wtedy nie ma mowy o satyrze, sztuce etc. W ogóle wszelkiego rodzaju grupy religijne to święte krowy. Obrażane są uczucia religijne, koniec kropka.O ile na tak zwanym Zachodzie przestali przejmować się chrześcijanami, to trzęsą tyłkiem przed muzułmanami. No i są jeszcze i Żydzi, ale to już oddzielna historia.
Owszem fajnie jest powiedzieć, że na satyrę najlepiej odpowiedzieć satyrą. Tylko ciekawa jestem, gdzie by taki rysunek satyryczny (przedstawiający konserwatystów-katolików) został zamieszczony? Na razie wygląda na to, że w jednej z największych polskich gazet utrwalane są krzywdzące stereotypy. Cudownie.

No i właśnie na przykładzie sprawy z Rzepą widać ile warte jest całe środowisko branżowe. Żadnej solidarności. Gdy patrzę na komentarze znów widzę jakieś wojenki między panem takim, a takim, o ile organizacja A poprze sprawę to organizacja B nie poprze, bo tę popiera organizacja A, w której jest pan/pani, której nie lubi osoba w organizacji B, a organizacja C nie chce się mieszać między organizacje A i B. Ciągle to samo. Wojny, wojenki, niesnaski. A kiedy dodamy do tego polityczny syf sldowsko-palikotowy mamy obraz żałości totalnej. Dwie quasi lewicowe partyjki w desperacji walczą między sobą o władzę nad homoduszyczkami. Wybornie jakby było mało animozji na tle personalnym pożryjmy się jeszcze politycznie.
 
Dwa słowa: nędza i małość. W szczególności jeżeli spojrzymy na sytuację osób homoseksualnych w Polsce. Prawnie i społecznie jest po prostu fatalnie. Jak w takiej sytuacji ogóle można się dzielić? Oczywiście każdy z nas jest inny, mamy różne poglądy polityczne, różne charaktery, wywodzimy się z różnych środowisk. Jednak cel  mamy chyba taki sam? A nawet jeśli nie taki sam to podobny. Powinniśmy się wspierać, a nie dodatkowo angażować się w wojenki polityczne. Zwłaszcza, że za równo SLD jak i RPP ma nas głęboko w poważaniu. O ile o SLD pisałam kilkakrotne i nie rozumiem jak można się na nich jeszcze nabierać to o Ruchowi daję jeszcze jakąś szansę. Z czystej przyzwoitości bo teoretycznie jeszcze nie mieli szans pokazać czy naprawdę chodzi im o nas. Tyle, że dla mnie ta niby-partia to jest tylko przypadkowa zbieranina ludzi i kompletnie ich nie widzę jako szczerych obrońców praw osób homoseksualnych w Polsce. Ot, Palikot wbił się w niszę. Z pismem katolickim nie wyszło to może spróbuję z gejami.
Pomijając już jakość partii teoretycznie sympatyzujących z nami to w przekładanie interesów partyjnych ponad te nasze (co mam wrażenie zdarza się często w wypadku dwóch wcześniej wymienionych gentlemanów) jest absurdalne. Zgoda kiedy będziemy mieli związki (nie śmiem pisać o małżeństwach), kiedy będziemy szanowani i zauważani - zgoda kłóćcie się, proszę bardzo. Możecie się nawet wszyscy pobić w kisielu.

Być może zostanę posądzona o idealizm, lecz wydaję mi się, że inaczej nigdy niczego nie osiągniemy. Swoją drogą takie rzeczy to chyba tylko w Polsce.Nic tylko się za przeproszeniem zrzygać.

Gays Girls r Back in the Town

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Po zimowej przerwie wróciły dwa mainstreamowe seriale z wątkami kłirowymi. To znacz technicznie rzecz biorąc Glee powróciło we wtorek, a Lost Girl powróci dziś w nocy.

W 10. odcinku Santana niby trzymała się za rączki z Brittany i niby był flashback przedstawiający ich pierwsze spotkanie:
Jednak i tak znowu powielają te błędy, o których pisałam tutaj. Santi jest przesłodka, skacze wokół Britt, a B. zezuje gdzieś w próżnie. Już nawet nie mam siły rozkminiać czy to wina scenarzystów czy aktorki. Zresztą większość moich żalowych wynurzeń wylałam tutaj. Po prostu czekam na nowe odcinki z nadzieją, że ta sytuacja jakoś się rozwiąże. I może scenarzyści łaskawie rzucą nam jakiś ochłap w postaci pocałunku tej pary.


Na szczęście co do Lost Girl nie mam takich zastrzeżeń. Naprawdę jestem pod wrażeniem tego jak fajnie rozwijają wątek seksualności głównej bohaterki. To chyba pierwsza biseksualna postać w serialu, która jest faktycznie biseksualna. Ma i chłopaka i dziewczynę (;

Żeby kryptoreklamowego posta stało się zadość polecam swoje (a co)  podsumowanie połowy sezonu Lost Girl.
 

Opisuję lesbijskie seriale i nie tylko: